Cały Lublin ekscytuje się strajkiem w Świdniku. Telefony do redakcji — dlaczego nic o tym nie piszecie? Są telefony poważne — człowiek przedstawia się z imienia i nazwiska, mówi: jestem członkiem partii, pytają mnie bezpartyjni — co im mam powiedzieć, jak sam nic nie wiem? Dużo telefonów obelżywych, kpiących z takiej „wolnej” prasy, która prawdy nie pisze. Po południu nowa fala telefonów — tym razem mieszkańcy Lublina szukają potwierdzenia informacji, która już obiega miasto: strajkują Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów. [...]
Ekipa rządząca popełnia ten sam błąd, co dawniej. Znów wzrosło zapotrzebowanie na informacje. Znajomy kierownik salonu ze sprzętem RTV dzwoni z informacją, że ludzie masowo wykupują odbiorniki tranzystorowe z zakresem fal krótkich.
Lublin, 9 lipca
„Miesiące. Przegląd Związkowy” nr 1/1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Stojąca bliżej schodów grupa młodych pracownic (bodajże z wydziału 330), jak gdyby wyczuwając potrzebę wzajemnej mobilizacji i zjednoczenia moralnego, zainicjowała krotochwilne przyśpiewki pod adresem Rady Zakładowej i jej prezesa. Te nawoływania i przyśpiewki [...] wyzwoliły z nas — całej niemal załogi zgromadzonej człowiek przy człowieku, zbitej w jedną masę na podjeździe przed biurowcem, na drogach dojazdu, wreszcie na trawnikach i klombach — tyle energii i zarazem goryczy, że nie wiedzieć skąd nagle buchnęło: „Wyklęty powstań ludu...”. W następnej kolejności zabrzmiał hymn Boże, coś Polskę. Był to śpiew, który nie miał i nie może mieć sobie równego, śpiew będący naszą determinacją, wiarą, pogardą i zespoleniem się.
Świdnik, 9 lipca
„Miesiące. Przegląd Związkowy” nr 1/1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Jak usłyszeliśmy, że zastrajkowano w Świdniku, to nam trochę przybyło odwagi i podjęliśmy decyzję. [...] Panowało bardzo duże napięcie. Mieliśmy świadomość, że taką małą grupę [30-40 osób] łatwo rozbić albo nawet całą wyrzucić z pracy, ale już dłużej nie mogliśmy się oglądać.
Lublin, 9 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Kierowcy pierwsi przywieźli wieść jakby oczekiwaną od lat a zaskakującą: „Świdnik stoi”. Słyszało się te słowa podawane z ust do ust, przyjmowane z nadzieją i skrywaną radością. Przez fabrykę ciągnął szmer rozmów, dochodziły coraz to nowe wiadomości: „Jeszcze LZNS!”. Cisza pękła. [...] „Nie podjęli pracy” — biegnie wieść z wydziału na wydział. [...] Chaos narasta. Ludzie zbierają się w grupy i dyskutują. [...] Nie pracują już wszyscy.
[...] I wreszcie decyzja: „Ludzie, ludzie — idziemy pod biurowiec!”. Krzyk niesie się po całej fabryce. Idą coraz gęstsze grupy ludzi, dołączają stale nowi. Ciągną czarnym, umorusanym korowodem w swoich roboczych, przesyconych olejem i smarami ubraniach i kombinezonach, w kaskach ochronnych na głowach. Setki i tysiące. Idą wszyscy czarną, zbitą gromadą, cała załoga świadoma już teraz swojej siły i jedności.
Lublin, 10 lipca
„Miesiące. Przegląd Związkowy” nr 1/1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Słuchajcie mnie uważnie, mówię do Was jako członek partii i radna. Ja o tych sprawach mówiłam przez dwadzieścia parę lat, ale bez skutku. My tego się inaczej nie dobijemy, tylko wspólnie, razem. Popatrzmy na siebie, stoimy tu wszyscy ramię w ramię robociarz i kapelusznik, jak powiedziano „darmozjad”. I pamiętajcie, nie dajmy się skłócić, jesteśmy wszyscy pracownikami. Wasze żony i matki stojące również tu z nami, są przecież pracownicami biurowca, a wy, nasi synowie, mężowie i ojcowie, stoicie przy maszynach, ale razem tworzymy jedną, wspólną rodzinę. Pamiętajcie, że zakład jest nasz i musimy o niego dbać. Nie może zginąć ani być zdewastowany.
Świdnik, 10 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Przybyłem do pracy o godz. 6.40. obok rampy stał samochód. Szukając pracowników do rozładunku, podszedłem wraz z Janem Grzelakiem do drzwi lakierni, zostaliśmy ruchami rąk zatrzymani przez robotnika. Oznajmił, że jest strajk i nie można wchodzić w ubraniu cywilnym, by nie potraktowano nas jako łamistrajków. [...]
O godz. 10.30 wszedłem do nowej hali. Wrzało jak w ulu. Słychać było głośne gwizdy. Ustawiono czworobok z autobusem jelcz 043. Ludzie siedzieli w autobusach i na ich dachach. Pośrodku tego czworoboku stał I sekretarz KM PZPR, dyrektor techniczny inż. Protasiewicz i mistrz Mantyk. Prowadzą rozmowy. Konkretyzują się pierwsze postulaty załogi.
Z dachu autobusów robotnicy krzyczeli do władzy. Ktoś ochrzcił gości literą „h”. Druga strona apelowała o rozsądek i przerwanie strajku. Sekretarz KM podkreślał dotychczasowe osiągnięcia kraju [...], wspominał o stratach spowodowanych przestojem. Na zakończenie wystąpienia powiedział: „Rozumiemy się towarzysze? Tak?”. Odpowiedzieli: „Czekamy dalej”.
Lublin, 10 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Istniejący system ekonomiczny jest nieracjonalny, marnotrawny, hamujący postęp i rujnujący morale pracowników. [...] Zmiana systemu cen może zostać zaakceptowana tylko wtedy, jeśli będzie to jeden z drobnych zabiegów radykalnej reformy ekonomicznej. Podstawową bowiem przyczyną kryzysu jest wieloletnia polityka rządów PRL, by podejmować decyzje poza społeczeństwem, zastępować reformy gospodarcze działaniami doraźnymi. Wszystkie ujemne konsekwencje tych działań ponosi społeczeństwo, a w szczególności warstwy najuboższe. [...] system gospodarczy i sposób podejmowania decyzji w sprawach dotyczących całego społeczeństwa musi ulec zasadniczej zmianie.
Warszawa, 11 lipca
Jan Kamiński, Polskie Lato. Kalendarium wydarzeń, „Zeszyty Historyczne” nr 60/1982.
Sytuacja dojrzała do tego, aby pewne sprawy rozstrzygnąć w sposób zdecydowany. [...] Dlaczego pewne rejony kraju, pewne miasta mają lepsze zaopatrzenie? Dotyczy to zwłaszcza towarów spożywczych. [...] Dlaczego takie grupy pracownicze, jak wojsko, milicja i Miejskie Rady mają zapewnione przydziały mięsa i wędlin? Mało tego. Często są to najlepsze gatunki tych wyrobów. Podczas gdy w sklepach spotkać można (czasami) tylko wędliny w najgorszym gatunku. W świetle tej sprawy wydaje nam się, że podział klasowy dalej istnieje, że są grupy ludzi uprzywilejowanych. A skoro żyjemy w społeczeństwie socjalistycznym i równo pracujemy, to powinniśmy mieć taki sam dostęp do wszelkich dóbr. [...]
Dlaczego pewne grupy ludzi stojących wyżej w hierarchii zawodowej mają pierwszeństwo w przydziale mieszkań, wczasów, wycieczek zagranicznych tych najbardziej atrakcyjnych i tańszych (darmowe wycieczki do Moskwy na Olimpiadę), talonów na samochody itp. Czyżby mieli większe potrzeby od ludzi niżej postawionych?
Puławy, 14 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Dantejskie sceny oglądać można na dworcu PKP. Akurat dzieciaki jechały na kolonię, a dorośli — na nowy turnus wczasów. Pracownica informacji zemdlała po kilku godzinach pracy z wyczerpania, zamęczona pytaniami zrozpaczonych ludzi niemogących się wydostać z Lublina. Początkowo ogłaszano jeszcze przez megafony, że pociąg taki a taki odjedzie, potem odwoływano tę informację. Chaos i bałagan kompletny. W końcu wyłączono megafony.
Wyjazd i dojazd do Lublina stawał się o tyle wielkim problemem, że do strajku przystąpili także kierowcy PKS. Na rogatkach miasta stały tabuny ludzi usiłujących złapać okazję. [...]
Stanęły piekarnie miejskie — bo zabrakło mąki wskutek strajku kierowców z PTHW i pracowników zakładów młynarskich. Potem zastrajkowały zakłady jajczarsko-drobiarskie, więc nie było w sklepach jajek i drobiu. Nie było też mleka, bo do strajku przystąpili kierowcy z STW przywożący mleko do Lublina ze zlewni w terenie. Miasto tchnęło grozą.
Lublin, 17 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Okresowe braki mleka, chleba i innych artykułów z powodu strajku, tłumy ludzi w sklepach. Staje komunikacja miejska. Ulice wypełnione ludźmi. Rozgoryczenie. Znajoma zniszczyła zupełnie buty (szpilki) długotrwałym marszem do pracy. Ale na twarzach obok zmęczenia widać ożywienie i dość często uśmiech. Jest nadzieja, że powaga sytuacji skłoni władze, nie tylko lokalne, ale i centralne, do zauważenia wśród wskaźników rozwoju także ludzi i ich problemy.
Lublin, 17 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Dramatyczny dzień 350-tysięcznego Lublina. [...] Do transportu artykułów spożywczych, prasy wykorzystywano żuki z „Polmozbytu”, nowiutkie, przeznaczone do sprzedaży. Chleb przywożono z piekarni wiejskich, mleko z Radomia, Zamościa, Warszawy. W osiedlach sprzedawano chleb i mleko z wojskowych ciężarówek. Przerażała pustka na ulicach. [...] Po południu ulice miasta nieco się ożywiły. Pojawiły się bowiem autobusy miejskie, ale z obcymi rejestracjami. Ściągnięto wozy z Radomia, Starachowic, Puław, Stalowej Woli.
Lublin, 18 lipca
„Miesiące. Przegląd Związkowy” nr 1/1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Biuro Polityczne wyraziło głębokie zaniepokojenie przestojami w zakładach produkcyjnych i komunalnych oraz w lubelskim węźle komunikacyjnym, a także ogólną sytuacją w mieście. Sytuacja ta podważa dobre imię naszego kraju, narusza zaufanie do Polski u jej partnerów i może budzić niepokój jej przyjaciół. Pociąga ona za sobą liczne kłopoty dla mieszkańców miasta. Atmosfera napięcia jest na rękę wrogom Polski, stwarza niebezpieczeństwo prowokacji politycznej.
Warszawa, 18 lipca
Jan Kamiński, Polskie Lato. Kalendarium wydarzeń, „Zeszyty Historyczne” nr 60/1982.
Drogie obywatelki i obywatele!
W związku z licznymi przypadkami przerw w pracy w poszczególnych zakładach, powstają poważne utrudnienia w życiu każdego z nas. Zakłócona bądź utrudniona jest dostawa najpotrzebniejszych artykułów żywnościowych — mleka dla dzieci, chleba dla ludzi, zaopatrzenia dla szpitali. Zakłócenia w transporcie uniemożliwiają wyjazdy naszych dzieci na kolonie, naszych współtowarzyszy pracy na zasłużony wypoczynek.
W ostatecznym rachunku wszystko to godzi w każdego człowieka, w każdego obywatela Lublina, godzi w nas samych. [...] Nie ma takiej sprawy, nawet najtrudniejszej, o której nie można by i nie należałoby mówić otwarcie i szczerze.
Lublin, 18 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
U nas o strajkach się nie mówi. Ale wiadomo z rozgłośni zagranicznych, że już ponad 30 zakładów przemysłowych strajkuje, dziś zastrajkowała komunikacja kolejowa i miejska w Lublinie. Władze, dotąd potulne jak owieczki, wyrażają zgodę na podwyżki, na stare ceny mięsa sprzedawanego w kioskach fabrycznych. Może ta ugodowość związana jest z olimpiadą moskiewską, teraz niezręcznie byłoby wjechać czołgami!
Warszawa, 18 lipca
Teresa Konarska, Dzienniki w zbiorach Ośrodka KARTA.
W Lokomotywowni trwają pertraktacje z Komitetem Strajkowym kolejarzy. Wszyscy czekają na ich wynik [...]. Godzina 15.00. Nadal nie ma wiecu i manifestacji. W gmachu Komitetu Wojewódzkiego nadal napięcie. [...] Ale coraz powszechniejsze jest przekonanie, że manifestacji nie będzie i pod gmach KW nikt nie przyjdzie. [...]
Jest 17.30. W mieście cichym i pustym słychać dźwięk sygnałów lokomotyw. Jedziemy na dworzec PKP z ekipą dziennikarzy z gmachu KW. Ponoć podpisano porozumienie na kolei. Dworzec Główny już pełen życia, nagle wypełniony ludźmi. Słychać odgłos przejeżdżających pociągów. [...] Na peronach ludzie, wciąż niepewni swojej podróży, wypytują kolejarzy, czy to naprawdę koniec strajku. Kolejarze pijani ze szczęścia — podpisane porozumienie przyniosło im spory sukces, znaczne podwyżki i inne zdobycze socjalne.
Lublin, 19 lipca
„Miesiące. Przegląd Związkowy” nr 1/1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Nareszcie odważyliśmy się na Lubelszczyźnie coś zrobić. To jest ważne! [...] Pierwszego dnia to jedynie my, Lokomotywownia, nasze Warsztaty Naprawcze Lokomotyw Spalinowych, Elektrycznych, Samochodówka i Wagonownia; z tych poszczególnych załóg wybrano przedstawicieli do Komitetu. A następnego dnia dołączyły się inne służby [...], przyszli i dokooptowali swoich przedstawicieli do tego Komitetu. Naprawdę byłem tym zaskoczony. Nie liczyłem, że aż taka będzie solidarność.
Lublin, 19 lipca
„Miesiące. Przegląd Związkowy” nr 1/1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tow. Józef Majchrzak (I sekretarz KW w Bydgoszczy):
Jest sytuacja poważna i trzeba sobie z tego w pełni zdawać sprawę, iż żadne próby łagodzenia ani filozofowania w tym względzie nic nie dają. Szczęście w tym, co się działo, że wszystko odbywało się w murach zakładów pracy. I że nie doszło do wyjścia na ulicę. [...]
Tow. Edward Gierek:
Nam, jestem przekonany, te drobne konflikty, które jeszcze mają miejsce, wygasną. Ale, towarzysze, nie wygaśnie problem. [...] Po prostu sytuacja jest taka, że my nie będziemy mogli w pełni zabezpieczyć tych wszystkich potrzeb, jakie nam się wysuwa. Nie będziemy mogli dać tego wszystkiego, czego ludzie żądają. [...] Myślę jednak, że trzeba, towarzysze, tę żabę zjeść. Trzeba ją zjeść po prostu, żeby iść dalej — tak mi się wydaje — po tej drodze. [...]
Ja wiem, że wielu towarzyszy nie było na urlopie. Uzależniajcie to do tego, jak się u was będzie kształtowała sytuacja. Jeśli ocenicie ją na tyle, że możecie wyjechać — wyjeżdżajcie.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w latach 1980–1981, oprac. Marek Jabłonowski, Włodzimierz Janowski, Wiesław Władyka, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Z wiadomości, których słucham w BBC, wynika, że nadal trwają strajki (nasze radio oczywiście o nich milczy). Potwierdzają to także informacje, jakie otrzymuję z redakcji. Faktycznie najbardziej groźnym miejscem jest obecnie Lublin. Jak na ironię, strajkują robotnicy w mieście, które jest kolebką Polski Ludowej i akurat w trzydziestą szóstą rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN.
Polityka władz jest wciąż taka sama: ustępować przed żądaniami robotników. Drukuje się więc coraz więcej pieniędzy bez pokrycia. Jeśli żądania robotników będą się mnożyć, to na jesieni czeka nas galopująca inflacja.
Warszawa, 24 lipca
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Po dwudziestu trzech dniach strajków „Trybuna Ludu” przerwała milczenie i opublikowała artykuł pt. Ludzie pragną porządku — porządek zależy od ludzi. Oprócz normalnego bełkotu (osiągnięcia, idziemy naprzód etc.) artykuł jest wyraźnie ugodowy wobec strajkujących. Najbardziej charakterystyczne zdanie: „Nie chodzi o potępianie czy pouczanie kogokolwiek”. W gruncie rzeczy takie stanowisko wobec strajkujących jest postępem. W 1956 roku i 1970 roku strzelano do robotników, w 1976 roku aresztowano pewną grupę i przepuszczono przez „ścieżkę zdrowia”, teraz „nikogo nie potępiamy”. Oczywiście, że wszystko razem jest godne potępienia, ale mimo to słowo „postęp” jest na miejscu. Nie mam, rzecz jasna, złudzeń. Reakcja Gierka i jego przyjaciół wynika ze strachu. Gdyby nie olbrzymie zadłużenie, gdyby nie jego zarozumiałość, to zapewne mielibyśmy do czynienia z „twardą” polityką. Gierek ma kilka twarzy. Jedną z nich jest gęba aparatczyka, który chętnie „przyłoży” każdemu, kto ośmiela się mieć inne zdanie niż partia (czytaj aparat).
Warszawa, 25 lipca
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.